przebiegnę jeszcze tylko 2,8 km i mój biegowy licznik w 2015 dobije do 600km.
jako osoba nienawidząca bardzo długo biegania i o figurze dalekiej od zasuszonego maratończyka, jestem z siebie dumna!
duma jest szczególna między innymi dlatego, że nie poddałam się kontuzjom, które się trafiały. że mimo trudnych chwil nie poddałam się i udowodniłam sobie, że mój zapał może nie być słomiany.
szczególnie, że na początku grudnia myślałam, że do celu nie dotrę. bo jak to w grudniu, zawsze ciężko znaleźć czas i motywację, bo przecież zaraz święta i nowy rok i wszystko się zresetuje, zacznie liczyć od nowa. do tego u nas przed świętami odwiedzamy jednych rodziców, na święta drugich, i jak to w polskich domach, zawsze głodni i biedni musimy zostać nakarmieni po uszy. nie wiem dlaczego ale każde z nas zawsze jest podtuczane przez teściów :-)
pipilotka.pl
styl grudnia najlepiej pokazuje mój przebieg - ledwie 5 treningów w 18 dni i 26,5km. dzisiaj planuję wyjść na 6ty.
wygląda jednak na to, że tegoroczny grudzień nie jest problemem dla, Mr Run. dopiero co wyszedł zmierzyć się ze swoim pierwszym dystansem powyżej półmaratonu. w ramach przygotowań do kwietniowych zawodów co 3 tygodnie biega długie dystanse. dzisiejszy miał być zeszłotygodniowym, ale przeziębił się więc musiał przełożyć planowane 22 km.
dzięki jego samozaparciu i motywacji moja też trzyma się na całkiem wysokim poziomie, mimo świąt, braku sił, czasem marznącego deszczu i chłodu wkradającego się za kołnierz.
cociaż w najbliższym czasie te ostatnie nie będą mogły służyć za wymówkę.
magazynkulinarny.pl