czwartek, 24 grudnia 2015

wigilia

w stronach z których pochodzę jest przekonanie, że jaka wigilia taki cały rok.
nasza zaczęła się od 5,2km o 7:30 więc zapowiada się dobry rok :-)

wesołych świąt!

sobota, 19 grudnia 2015

Mr Run na mecie 22,4 km

kontroluj tętno!

kolega biega z aplikacją, która mówi mu na bieżąco, czy jego serce nie bije za szybko. jak to zwykle on, chyba wprowadził sobie normy dla starszych osób, bo regularnie mówi nam, ze musiał skończyć trening, bo aplikacja mu kazała.
tak samo zrobił z wagą kości, która wyszła mu dwukrotnie wyższa niż norma...

nie zmienia to jednak faktu, że kontrola tętna jest istotna. wzrost tętna spoczynkowego z 70 do 80 może być ostrzeżeniem przedzawałowym.

tematy.zdrowie.gazeta.pl

wiecie, że kobieta o tej samej masie i kondycji co mężczyzna, biegnąca równo z nim ma dużo wyższe tętno od niego? powodem tego jest jej serce, które jest mniejsze od męskiego.
niestety ani męskie ani damskie serce nie uczy się zbyt szybko, że wystarczyloby wyrzucać większą ilość krwi przy każdym uderzeniu. w związku z tym uderza częściej, żeby zaspokoić zapotrzebowanie organizmu na tlen. a że pojemność serca kobiety jest mniejsza, to i pracować ono musi dużo szybciej, żeby odżywić tą samą masę mięśni.
jak zwykle, babskie życie jest cięższe.

ponadto warto wiedzieć, że serce sportowca może być przerośniete właśnie z powodu tej dużej pracy jaką wykonuje w czasie treningu. lewa komora o pogrubionych ścianach może być zagrożeniem życia sportowca.

chociażby dlatego warto się badać. echo serca powinno być na liście naszych zadań wyżej niż przegląd techniczny auta.

2,8 do 600

przebiegnę jeszcze tylko 2,8 km i mój biegowy licznik w 2015 dobije do 600km.

jako osoba nienawidząca bardzo długo biegania i o figurze dalekiej od zasuszonego maratończyka, jestem z siebie dumna!
duma jest szczególna między innymi dlatego, że nie poddałam się kontuzjom, które się trafiały. że mimo trudnych chwil nie poddałam się i udowodniłam sobie, że mój zapał może nie być słomiany.

szczególnie, że na początku grudnia myślałam, że do celu nie dotrę. bo jak to w grudniu, zawsze ciężko znaleźć czas i motywację, bo przecież zaraz święta i nowy rok i wszystko się zresetuje, zacznie liczyć od nowa. do tego u nas przed świętami odwiedzamy jednych rodziców, na święta drugich, i jak to w polskich domach, zawsze głodni i biedni musimy zostać nakarmieni po uszy. nie wiem dlaczego ale każde z nas zawsze jest podtuczane przez teściów :-)

pipilotka.pl

styl grudnia najlepiej pokazuje mój przebieg - ledwie 5 treningów w 18 dni i 26,5km. dzisiaj planuję wyjść na 6ty.

wygląda jednak na to, że tegoroczny grudzień nie jest problemem dla, Mr Run. dopiero co wyszedł zmierzyć się ze swoim pierwszym dystansem powyżej półmaratonu. w ramach przygotowań do kwietniowych zawodów co 3 tygodnie biega długie dystanse. dzisiejszy miał być zeszłotygodniowym, ale przeziębił się więc musiał przełożyć planowane 22 km.
dzięki jego samozaparciu i motywacji moja też trzyma się na całkiem wysokim poziomie, mimo świąt, braku sił, czasem marznącego deszczu i chłodu wkradającego się za kołnierz. 
cociaż w najbliższym czasie te ostatnie nie będą mogły służyć za wymówkę.

magazynkulinarny.pl

sobota, 28 listopada 2015

podsumowanie tygodnia

biegałam 3 razy, zawsze z kimś :)

w poniedziałek wieczorem 4,5km z Mr Run.
w środę przed pracą, bo wyjeżdżałam na integracjo-delegację, 4,8km z Mr Run.
w piątek rano (na delegacji) 6,6km w pięknych terenach z trenerem szkoleniowym.

milicz.fotopolska.eu

dnikarpia.barycz.pl

jestem szczególnie dumna z tego, że byłam dzielna na czwartkowej integracyjnej kolacji z nowym zespołem (nowa praca od 2 listopada) i miałam siłę pobiec na drugi dzień rano ;)

poniedziałek, 23 listopada 2015

damskie bieganie zimą. jak zacząć? cz.2

po wybraniu odpowienich ubrań i butów czas na kolejne przedbiegowe decyzje.

pisałam jakiś czas temu o prostych rozwiązaniach, które są najlepsze - body. tak, body jest doskonałym rozwiązaniem na jesienne i wiosenne wiatry. ale na zimowe minusowe powiewy to trochę za mało. dlatego na zimę polecam neoprenowe spodenki bądź pas. można kupić w internecie już za kilkanaście-kilkadziesiąt złotych, a nie dość, że ciepło w plecy, ciepło w tyłek i nie przeziębi się pęcherza to jeszcze tłuszcz wytapiają. czego chcieć więcej?
ja używam wysokich spodenek, które zakrywają mi pół pleców. Mr Run, w największe mrozy, zakłada pas neoprenowy.


drugą rzeczą, o którą biegaczka musi wyjątkowo zadbać zimą jest skóra. chłodny wiatr i niska temperatura źle wpływają na większość kobiecych twarzy. moje proste rozwiązanie - wysmarować się oliwką dla dzieci. świecę się przez cały bieg jak żarówka, ale przynajmniej moja skóra jest miękka i bezpieczna.


sobota, 21 listopada 2015

małe zwycięstwa też są ważne


www.tosiakowo.pl

w końcu znowu pobiegłam. po 10 dniach przerwy moja forma teoretycznie spadła o jakieś 20%.

miałam siłę na nieco więcej, ale pobiegłam tylko 3,4 km. dużo wolniej niż normalnie - 7,8km/h, 7:40min/km (chociaż to tylko 5% wolniej niż moje standardowe 8,2km.h). całe szczęscie po bólu łydek ani śladu!
Mr Run dzisiaj zaliczył kolejny krok do maratonu - 19 km. jestem z niego dumna!

już się nie mogę doczekać kolejnego biegu. tym razem ok. 5km i to już w poniedziałek.

czwartek, 19 listopada 2015

3, 2, powrót za chwilę

jeszcze tylko 2 dni i znowu pobiegam!
w sobotę planuję spokojnie przebiec 3-5km, w zależności od tego jak będą się czuły moje łydki.
planuję skupić się na postawie biegowej. najważniejsze, żeby nie biegać pochylając się albo garbiąc, co utrudnia bieg z powodu dodatkowej działającej siły - grawitacji.
wydaje mi się, że akurat tę lekcję odrobiłam. pozostaje mi tylko poproszenie Mr Run o ocenienie czy to prawda czy tylko mi się wydaje, że biegam poprawnie.
więcej o tym jak biegać już w weekend.

czwartek, 12 listopada 2015

przeciążenie

łydek oczywiście. lekarz doradził tydzień przerwy po tym jak przestanie boleć. a dzisiaj jeszcze trochę boli. ale całe szczęście nie jest to kontuzja.
kolejny bieg dopiero w przyszłą sobotę. i znowu prawie od zera :(

środa, 11 listopada 2015

regeneracja...

...i smutek. bo niestety okazuje się, że po tak długim dystansie jak 14km mój organizm potrzebuje na regenerację nieco więcej niż 3 dni.
postanowiłam wydłużyć przerwę o 3-5 dni.

a miałam nadzieję na godzinkę biegu w czasie biegu niepodległości :(

https://ludora.eu

oczywiście dałabym radę dzisiaj pobiec, ale niestety byłoby to bardzo głupie jeśli bolą mnie ścięgna.
muszę trochę posiedzieć na tyłku, co dla osoby nienawidzącej biegania (sic!) jest bardzo trudne...

http://treningbiegacza.pl

poniedziałek, 9 listopada 2015

złe miłego początki. jak zacząć? cz.1

jak zacząć bieganie? można od szybkiego chodzenia, od marszobiegów albo od razu od dawania z siebie wszystkiego. ale jak najlepiej się do tego przygotować?

zdecydowanie trzeba zacząć od odpowiedniego ubioru. nie musi być drogi, ale musi być dopasowany do temperatury i terenu po którym przyjdzie nam biegać. i musi być wygodny.

podstawowa zasada ubierania się mówi, żeby przygotować się tak, jakby było 10 stopni cieplej. będzie trochę chłodno podczas rozgrzewki (dlatego body idealnie się sprawdza do okrycia pleców), ale przynajmniej później nie ma się ochoty kończyć biegania półnago. styl na Rocky'ego jest zły - cebulka jest ok, ale lepiej odpuścić sobie zakładanie wszystkich najgrubszych bluz z kapturem. odwodnienie nigdy nie jest dobre, chyba że musisz się jutro wcisnąć w sukienkę dobrą 2 rozmiary temu...


najważniejszym elementem są oczywiście buty. tutaj można zainwestować dla zdrowia stawów i kupić dobrze amortyzujace buty do biegania po twardych ścieżkach (200-700 zł). ale można też wziąć stare, byle z grubą podeszwą, i w nich sprawdzić czy bieganie zostanie z nami na dłużej.
osobiście nieco za długo czekałam z deklaracją, że to na poważnie i kupnem lepszych butów, co zaowocowało kontuzją.


mądrości

człowiek jest istotą która generalnie dużo wie, ale mało robi.

sobota, 7 listopada 2015

2/3 półmaratonu za mną!

udało się! 14 km. w 1:45, ale jednak. to nowy rekord jeśli chodzi o dystans!

początek był tragiczny i myślałam, że nie dam rady.
na pierwszym kilometrze oba światła mnie zatrzymały.
na czwartym zatrzymał mnie inny biegacz z propozycją biznesową.
na ok. siódmym w końcu spotkałam znowu Pana Azjatę!


środa, 4 listopada 2015

62min, 8km!

szykuję się psychiczne na jakieś 12-14km w weekend w związku z czym dzisiaj miałam ostatni bieg przed sobotą, więc zaszalałam.
chyba pierwszy raz biegałam całą godzinę w tygodniu. do tej pory raczej miałam biegowe 30-45tki, a coś więcej tylko w weekend.

tym razem w sobotę szykuje się minimum 90min. zobaczymy czy moje ciało wytrzyma takie obciążenie czy może znowu będę zmieniać plany.

biegdoserca.blogspot.com

poniedziałek, 2 listopada 2015

kolejne 6 km

dzisiaj wieczorem miałam siłę pozdrowić ledwie dwóch pierwszych biegaczy, jeszcze przed parkiem. niestety oboje nas zignorowali.
całe szczęście, że biegłam z Mr Run, który nie stracił zapału ani sił.

dzisiaj byłam pierwszy dzień w nowej pracy :)

jestem z siebie dumna, że mimo zmęczenia i bólu piszczela dałam radę przebiec całe zaplanowane 3 kółka.
piszczel boli mnie od wczorajszego spaceru na cmentarz wojskowy i spowrotem - 11,5km. lubię takie eskapady z Mr Run!

czwartek, 29 października 2015

Mr&Ms wspólnie w parku

nic tak nie zbliża jak wspólna przebieżka po parku.
w czasie wspólnych truchtów Mr Run prawie spaceruje, więc wtedy najwięcej się o nim dowiaduje.

mój ulubiony trening to wspólny trening!


warszawskibiegacz.pl

środa, 28 października 2015

prosto, najprościej

znaleźliśmy genialny w swojej prostocie sposób na rozluźnienie mięśni łydek spietych po bieganiu, całym dniu siedzenia za biurkiem albo spędzonym w szpilkach.
szczególnie jeśli nie ma czasu na zajęcia albo masaże.

składniki:
- wałek, tak - ten do ciasta, najlepiej drewniany albo inny twardy,
- ktoś kto nie wystarszy się waszych syków i warczenia.

wałkowanie troszkę boli, ale działa nawet lepiej niż stretching, roler czy masaż sportowy.
no dobra - im bardziej spięte mięśnie tym bardziej boli. ale działa!

byle nie po kościach, bo ktoś może nie być zadowolony z rozwałkowanego nosa.


wtorek, 27 października 2015

jak rozluźnić mięśnie

kilka miesięcy temu, za namową kolarza, kolegi Mr Run, wybraliśmy się na pierwsze zajęcia ze stretchingu do pobliskiego klubu fitness. twierdził on, że odkąd regularnie się rozciąga nie ma już problemów ze skurczami łydek.
a że bolesne skurcze miesni nóg były dla nas standardem pobiegowym postanowiliśmy sprawdzić teorię kolegi kolarza.

superlinia.pl

największym problemem i efektem biegnia było to, że ja, osoba która zawsze była bardzo mocno rozciągnieta, miałam problemy z położeniem całych dłoni na podłodze przy wyprostowanych nogach. na początku biegania nie rozciągaliśmy się za bardzo - trochę rozgrzewki, jakieś wymachy, coś małego. i tu nagle po pół roku okazało się, że moje mięśnie są niesamowicie spięte nawet w dłuższych przerwach między biegami.

idn.org.pl

samo rozciąganie było miłe, chociaż nie dawało większych efektów. nawet rozciąganie z taśmami było dla mnie niewystarczające.
najlepszą częścią zajęć okazało się rolowanie. pierwsze zajęcia z rollerem były straszną męką, która trwała jeszcze przez 6 dni po zajęciach. po drugich było już nieco lepiej, bo tylko 4 dni bolały nas mięśnie. później bolały już tylko w trakcie rolowania albo wręcz wcale. i skurcze w trakcie i po biegach też ustąpiły. cudowne uczucie!

niestety po ostatnim urlopie miałam około miesiąca przerwy w zajęciach a po powrocie na nie przez ostatnie 4 razy tylko 2 razy było rolowanie i czuję już tego skutki. znowu mam mocno napięte mięśnie nóg. a do tego przez cały listopad nie będę miała karty sportowej więc pewnie nie będę chodziła na zajęcia.

zostaje mi wziąć butelkę z wodą gazowaną (bo twardsza) i porolować się w domu.
oczywiście można też dać się wymasować, chociaż to bardziej boli, bo nie ma się nad tym kontroli.

trizarza.pl

niedziela, 25 października 2015

zjedz big maca. smacznego.


https://fastfoodmenuprice.com/big-mac-revealed/

5 km w 38 min

nomadisbeautiful.com

okazało się, że rozbieganie biolących mięśni to całkiem dobre rozwiązanie, chociaż byłam do tego sceptycznie nastawiona.
początek był bardzo ciężki z powodu silnego bólu łydek. całe szczęście już po 2 km zrobił się o wiele mniejszy a po 3 przeszedł całkowicie. myślę, że byłabym w stanie przebiec 8 km i przez chwilę nawet zastanawiałam się czy nie pobiegać godzinę, skoro wróciły mi siły.
jednak zdecydowałam się poprzestać na 5 km, żeby nie przeciążyć się i w tygodniu spróbować przebiec jakąś ósemkę albo nawet 10 w weekend.

sobota, 24 października 2015

3 dni bez biegania

trzeci dzień bez biegania...
smutne, ale niestety okazało się, że nie dam rady trenować codziennie. przez ostatnie 3 dni bolały mnie nogi - to kolano, to pod kolanem, to lydka albo udo, więc postanowiłam zrobić chwilę przerwy.
w związku z tym niestety mój plan z poniedziałku upadł i nie mam co liczyć jutro na 12 km...
niestety może być, że nawet nie uda mi się dobiec do 5 km :-(
tak czy tak trzymajcie kciuki, żebym przebiegła trochę bez kontuzji!

czwartek, 22 października 2015

co mają węglowodany do przetrenowania

okazuje się że sporo.
po zapoznaniu się z interesującym wywiadem o bieganiu z dietetykiem zastanawiam się czy moje obecne przemęczenie mięśni nie wynika ze złej diety. może to jednak nie jest kontuzja.
siedlisko-sumowko.blog.onet.pl

otóż okazuje się, że częstym błędem biegaczy jest przesadna redukcja ilości spożywanych węglowodanów albo przyjmowanie takiej samej ich ilości mimo zwiększania wysiłku.
niestety bez węgli mięśnie nie są w stanie prawidłowo się regenerować.

Po treningu zjedzą owoc lub nie spożyją żadnego posiłku (...). W efekcie organizm będzie niszczył białka mięśniowe w celu dostarczenia energii.  Innymi słowy po treningu metabolizm jest rozpędzony, to zapotrzebowanie energetyczne przez kilka godzin jest podniesione, a my nie zaspokajamy tych potrzeb i w efekcie człowiek jest przemęczony. Z kolei przemęczenie może prowadzić do kontuzji.

według dietetyka po pół godzinnym treningu powinno się zjeść 1 g węgli na 1 kg masy ciała.

Możemy przeczytać o tym, że po wysiłku dobrze jest nie zjeść od razu, bo dzięki temu będziemy dłużej spalać tkankę tłuszczową, co nie jest prawdą.  Z resztą w trakcie samego treningu, nigdy nie jest tak, że spalamy same tłuszcze. Zawsze zużywamy energię z węglowodanów i z tłuszczy.
Bezpośrednio po wysiłku mamy tzw. okno węglowodanowe. W tym oknie mamy nasilone wszystkie enzymy. I te enzymy spowodują, że jeśli przyjmiemy pokarm to trafi on tam, gdzie jest na niego zapotrzebowanie. To nie jest pokarm, który się odłoży, spowolni spalanie tłuszczu tylko trafi bezpośrednio albo na regeneracje glikogenu albo na regeneracje aminokwasów, jeśli wzbogacimy jedzenie w białko. Podsumowując posiłek pół godziny po treningu jest kluczowy.
Obawa wynika pewnie z tego, że ludzie obawiają się, że od tego posiłku przytyją czy mniej schudną.
cytaty za: trenerbiegania.pl

interesujące, co?
i jak przydatne na przyszłość, zarówno dla tych co nie chcą się przetentować jak i da tych, którzy chcą schudnąć.

środa, 21 października 2015

plan wykonany - 50 min, 5,55 km

dzisiaj w parku nie spotkałam żadnego biegacza. jedynie mamy z wózkami, wszystkie zajęte telefonami. dzwonieniem, pisaniem, czytaniem.
udało mi się biegać 50 min ale było to sporym wyzwaniem, bo cały czas czułam mocne napięcie mięśni nóg.
trochę się obawiam, że plan na jutrzejsze 60 min i sobotnie 12 km będzie musiał zostać zmieniony, jeśli nie chcę być zmuszona przerwać biegania na dłużej :(

wtorek, 20 października 2015

mity o biegaczu na diecie

nie ma to jak wakacje...
po całym roku walki o figurę idealną do stroju kąpielowego można w końcu odpocząć i rozkoszować się dodatkowymi drinkami czy kolacjami po 20. w końcu to ma być przyjemność, a nie dalsza część codziennych zmagań sporej części kobiet.
wakacje to moment odebrania nagrody za prawie cały rok ciężkiej pracy nad sobą. albo chociaż czasu poświęconego na to od 1 stycznia. ewentualnie od pierwszego wiosennego wyzwania w najbliższym klubie fitness. albo chociaż ostatnie 10 dni przed wyjazdem z dietą cud z gazety. tak czy tak, jestem przekonana że prawie wszystkie panie robią cokolwiek żeby w bikini wyglądać jak najlepiej.


niestety powrót do walki o figurę pod kostium kąpielowy na następny rok jest trudny. szczególnie jeśli organizm przestawi się jesienią na zbieranie zapasów tłuszczu na zimę, które nasi przodkowie spalali gdzieś między końcem zapasów a nowymi plonami. niestety nasze ciała jeszcze nie zorientowały się że jedzenie jest już dostępne przez cały rok i nie trzeba niczego odkładać bo samo się to nie spali.

sama po urlopie złapałam się na tym, że utrzymałam marne nawyki żywieniowe z wypadu ze znajomymi zamiast wrócić do tych sprawdzonych, zdrowych i już w zasadzie zaaplikowanych jako 'standardowe'. i tak za wielki sukces uznaję to, że udało mi się pobiegać (aż raz...) w czasie urlopu!

superlinia.pl

no dobrze, czyli jeśli chcę zrzucić pamiątkowe kilogramy z wakacji powinnam jeść tak jak jadłam wcześniej i znowu biegać jak biegałam. niestety jest jeszcze jeden problem - każde kolejne podejście do diety jest trudniejsze. zapewne zauważyliście, że każda kolejna dieta jest mniej skuteczna:

Dzieje się tak, bo każda dieta związana jest z obniżeniem kaloryczności posiłków. Nasz organizm reaguje na to spowalniając metabolizm - czuje, że dostaje mniej niezbędnych mu do życia elementów. Jednocześnie zaczyna jednak wykorzystywać energię z tkanki tłuszczowej. Ludzki organizm jest systemem zero-jedynkowym. Jeśli zorientuje się, że może pracować na takich obniżonych obrotach, to się na nich zatrzyma. My wracamy do starych nawyków, a organizm pracuje tak, jak nauczyliśmy go na diecie. Zaczynamy więc kolejną i tempo jego pracy obniża się ponownie.
za: http://kobieta.gazeta.pl/

między innymi w związku z powyższym polecam zestaw dieta + bieganie. chociażby dlatego, że pozwala na odrobinę szaleństwa w kuchni ;)


zatem jak biegać, żeby schudnąć? znalazłam kilka mitów które pomogą schudnąć biegaczom.



zero słodyczy


filing.pl

Możesz jeść słodkie, a co więcej, możesz jeść słodkie na śniadanie. (...) badacze dowodzą, że uczestnicy eksperymentu, którzy jedli bogate w węgle i białko śniadanie z deserem (całość ok. 600 kcal), schudli w ciągu 4 miesięcy więcej niż ci, którzy rano jedli posiłek o niskiej zawartości węglowodanów.

pamiętajmy że śniadanie powinno być zjedzone do godziny od obudzenia się. kiedyś myślałam, że śniadanie powinno dostarczać 300 kcal, ale z drugiej strony - masz cały dzień na spalenie tego i przyspieszenie dzięki temu metabolizmu. wykorzystaj to!
orzechy, owoce, miód, czekolada. prawie wszystkie chwyty dozwolone.

najlepiej jeść czekoladę która zawiera minimum 70% kakao.
warto biegać chociażby po to, żeby bezkarnie zjeść trochę czekolady :)


błonnik lekiem na głód

www.zdrowienadeser.pl

wiadomo już, że błonnik utrzymuje dłużej wodę i dłużej sprawia wrażenie sytości. ale...

Specjaliści z University of Minnesota poprosili uczestników badania, aby Ci zastąpili dwa posiłki przekąską w postaci batona lub w batona, który zawierał 10 gramów dodanego błonnika.
Wyniki opublikowane na łamach „Journal of the Academy of Nutrition and Dietetics” nie pozostawiły złudzeń. Okazało się, że dodatkowy błonnik nie powodował u badanych jakiegokolwiek uczucia sytości, a dodatkowo skarżyli się oni na mocniejsze wzdęcia.

najlepszy jest naturalny błonnik. możesz go znaleźć w wszystkim co pełnoziarniste, warzywach i owocach. nie dość, że są niskokaloryczne to sycą lepiej niż dodatkowy błonnik.
osobiście tylko jabłek nie jestem pewna - po nich zawsze robię się strasznie głodna...


węglowodany tuczą


www.ilovefit.pl

prawdą jest, że z węglowodanami trzeba ostrożnie bo mogą powodować tycie.
jednak za mało węglowodanów skutkuje brakiem energii.

Zgodnie z badaniem opublikowanym w kwietniu 2012 r. na University of Utah, jego uczestnicy, którzy na diecie niskokalorycznej jedli produkty z mąki pełnoziarnistej, w 12. tygodniu stracili więcej tłuszczu niż jedzący produkty z mąki rafinowanej. Dzieje się tak, bo, najprawdopodobniej, pełne ziarna zapewniają uczucie sytości na dłużej i wolniej uwalniają węglowodany.

najważniejsze zatem żeby rozsądnie wybierać węglowodany, które jemy. kasze, makarony razowe i pełnoziarniste pieczywo powinno być częścią codziennej diety.


tłuszcz to samo zło

www.tlustezycie.pl

z jednej strony mówi się, że tłuszcz tuczy i nie powinno się go spożywać, z drugiej zaś są diety oparte głównie na tłuszczu. do tego badacze twierdzą, że południowcy żyją długo i zdrowo właśnie dzięki obecności tłuszczu w diecie.

Tłuszcz zawiera najwięcej kalorii, więc rozpoczęcie redukowania zbędnych kalorii od niego w pierwszej kolejności wydaje się słusznym posunięciem. Jak się jednak okazuje, radykalne cięcie jego dostaw do organizmu może spowodować efekt całkowicie odwrotny. W badaniu opublikowanym w „Journal of the American Medical Association” naukowcy porównali ochotników na trzech dietach: niskotłuszczowej, niskoglikemicznej i niskowęglowodanowej.
Będący na diecie z małą zawartością tłuszczów zmniejszyli swój spoczynkowy wydatek energetyczny najbardziej (odpoczywając, spalali najmniej kalorii). Dodatkowo redukcja tłuszczu wpłynęła na gospodarkę hormonalną, kluczową do utrzymania poziomów cholesterolu i insuliny. Okazuje się, że potrzebujemy tłuszczów z wielu powodów, m.in. są dobrym źródłem energii koniecznej do długich treningów. Jeżeli nie zjadasz ich odpowiedniej ilości, organizm będzie spalał mięśnie.

tłuszcze są sprzymierzeńcem, szczególnie jeśli są to tłuszcze nienasycone pochodzące z oliwy, orzechów, tłustych ryb czy np. awokado.


dużo długich biegów odchudza

pl.123rf.com

Galloway mówi, że aby schudnąć należy biegać 2 razy w tygodniu po 60 min i raz w tygodniu 90 min. dla większości z nas to niestety za dużo czasu poświeconego na odchudzanie. jest jednak na to rada.

Grupa poddanych eksperymentowi osób z nadwagą ćwiczyła codziennie 30 lub 60 minut. Jak się okazało, część ludzi, którzy ćwiczyli po 30 minut, zrzuciła więcej tłuszczu niż grupa ćwicząca godzinę. Dlaczego tak się stało? Ci, którzy poświęcali więcej czasu na treningi, byli bardziej skłonni sięgnąć po dodatkowe kalorie, aby wynagrodzić sobie wysiłek.

to dość podchwytliwe - oczywiście więcej ruchu sprzyja chudnięciu. pytanie tylko jak dużą za to nagrodę sobie wyznaczamy.
cytaty za: http://www.runners-world.pl


pomijam już potworność produktów light, które koło dietetycznych nawet nie stały. skoro nie można dodać do nich cukru daje się do nich tłuszcz, żeby nie straciły smaku. albo jakieś gumy guar czy inne. porównajcie kiedyś skład produktu light i zwykłego i sami zdecydujcie co wolicie zjeść.

40 min, +6 pkt i 5,2 km zaliczone

marnie dzisiaj było.
biegłam ledwie 7,8 km/h.
głównie dlatego, że w końcu odczułam zmęczenie mięśni łydek. i to dość mocne.

jeśli po dzisiejszym stretchingu mięśnie nadal będą bolały niestety będę musiała zmienić plan treningowy na 2 tygodnie wolnego. mam nadzieję, że to nie żadna kontuzja...

poniedziałek, 19 października 2015

plan na bezrobocie

udało mi się wynegocjować 2 tyg przerwy przy okazji zmiany pracy. właśnie dzisiaj zaczynam chwilowe bezrobocie - od rozmyślania jak rozplanować treningi.
w trakcie dzisiejszego wybiegania wymyśliłam taki oto plan:
- poniedziałki 30 min biegu, 
- wtorki 40 min + 60 min stretching z którego będę musiała niestety zrezygnować w listopadzie z powodu chwilowego braku karty multisport, 
- środy 50 min,
- czwartki 60 min, 
- piątki odpoczynek, 
- sobota (24.10) 12 km, 
- sobota (31.10) 13,5 km,  
- niedziele wolne.

dzisiaj w 30 min przebiegłam 4,2 km.


ideasintoaction.com.au

niedziela, 18 października 2015

podwójne zwycięstwo

wczoraj wieczorem rozmyślałam o tym, że będę musiała napisać wam, że przeziębienie mnie pokonało i nie dałam rady dotrzeć na zawody. jeszcze wczoraj wyjście z metra po schodach na wysokość ok 1.5 piętra strasznie mnie wymęczyło.
ale zaaplikowałam sobie garść witamin i duże ilości herbaty z miodem, do tego ciepły kocyk na noc i rano było mi nieco lepiej.
nie było niestety idealnie, więc w czasie kiedy Mr Run robił nam śniadanie zapytałam gugli, czy można biegać z przeziębieniem. gugle mówią, że z lekkim katarem i małym bólem głowy można ale wszelkie dolegliwości poniżej szyji przekreślają starty, szczególnie w zawodach. i pomyślałam, że nie ma rady - jakby na to nie patrzeć drapanie w gardle jest na granicy a kłucie w płucach poniżej szyji.

zapytałam więc o radę kuzyna. ultramaratończyka. powiedział, że gdybym nie mogła startować to doskonale bym o tym wiedziała, bo organizm dałby mi jasno do zrozumienia, że ma wstanie z łóżka to wystarczające wyzwanie na dzisiaj.


nie zważając na lejący się strugami deszcz zdecydowałam że pobiegnę. postanowiłam, że będę sobie na spokojnie truchtała, bo gdzie mi się spieszy, a przy okazji wygrzeję wszystkie zarazki. to było moje pierwsze zwycięstwo.

startowałam z ostatniej, piątej, grupy - powyżej 28 min... serio? 28 to strasznie mało, a to dopiero piąta grupa. pierwsza była do 19 min. Mr Run mówi, że pierwszy na mecie miał mniej niż 16 min... podziwiam...

początek wydawał mi się bardzo spokojny - sporo osób mnie wyprzedziło, bo akurat trafiło mi się być na początku najwolniejszej grupy. ku mojemu zdziwieniu biegłam 9 km/h! trochę się przestraszyłam, że mogę nie dobiec jak będę tak szarżować i na jakies 1,5 km zwolniłam odrobinę, żeby móc z klasą wbiec na metę. w końcu na średnich dystansach raczej nie przekraczam 8,6 km/h.
po prostu biegłam. na ostatnich 2 km wyprzedziłam aż 17 osób i tylko 2 wyprzedziły mnie (które zresztą niedługo później zostawiłam w tyle). a nawet nie szalałam, tylko starałam się równo biec. to dopiero radocha!

nie wiem skąd, ale nawet znalazłam siły na finisz! mimo błota, kałuż i kamieni udało mi się na ostatnie 150 m rozpędzić się niesamowicie. wszystko dzięki miłemu panu, który krzyczał 'już końcówka! gazu panie, która pierwsza?! tak, właśnie tak, jak ta piękna pani!'. o dziwo chodziło mu o mnie.


drugie zwycięstwo to życiówka na 5 km... oficjalny wynik 33:03!
ponad 20 sek lepiej niż mój rekord! w ogóle tego nie planowałam - po prostu biegłam.


butów pewnie już nigdy nie dam rady doczyścić, ale brudne dzieci to szczęsliwe dzieci!


tylko biedny Mr Run musiał za mną ganiać w deszczu z miejsca w miejsce, bo się muszę przygotować, bo powinnam się napić, bo chce się przebrać trochę, bo po przekąskę trzeba pójść.
i dopiero kiedy mama zapytała 'a co wygrałaś?' pomyślałam, że pewnie właśnie przegapiłam swój pierwszy biegowy medal. Mr Run przypomniał sobie: 'a faktycznie, medali nie było. ale gość mówił, że są jakieś paski na komórki, odblaski. ale to zapiszesz się na kolejny bieg i dostaniesz'.
dobrze, że we mnie wierzy :)



dylematy

od wczoraj bierze mnie przeziębienie, a za 2 h zawody. i co zrobić?
powinnam biegać z drapiącym gardłem i kłuciem w płucach?

piątek, 16 października 2015

3,3 km, +1 pkt

przygotowania do niedzielnych zawodów idą pełną parą. biegałam dzisiaj, żeby jutro dać nogom odpocząć.
przez połowę drogi zastanawiałam się które podejście do przygotowań do zawodów jest lepsze: przebiegnięcie w tygodniu poprzedzającym 10% więcej niż będzie na zawodach, przebiegnięcie na raz 10% wiecej czy może oszczędzanie się...
wyszło na to że z powodu braku czasu wybrałam podejście pierwsze.

aparycja biegacza


kobiety bardzo przejmują się tym, jak wyglądają. patrzą na inną i sprawdzają co ma lepszego a czego nie chciałyby mieć takiego jak tamta. u biegaczek niestety samo się to nie wyłącza.
chociaż ja często tak bardzo staram się skupić na myśleniu nad tym, żeby nie myśleć ile jeszcze mam do przebiegnięcia że nie mam głowy rozważać wszystkich 'lepszych' i 'gorszych'. czasami jednak i tak łapię się na sekundzie kiedy na szybko stwierdzam, 'ooo, takie nogi mogłabym mieć', albo 'ojoj, dobrze że u mnie jest nieco lepiej'.

Mr Run nie myśli w czasie biegu o niczym. on po prostu się wyłącza i bardzo mu tego zazdroszczę!


viabeleco.blogspot.com

i oczywiście, jak to kobieta, ubierając się do biegania długo skupiałam się na tym jak wyglądam i czy coś się nie wcina, nie robi niepotrzebnych fałdek, albo czy coś nie będzie się trząść czy skakać... ewentualnie na tym, jak założyć czapkę, żeby wyglądać jak człowiek mimo że żadne nakrycia głowy nigdy w tym nie pomagały.



ostatnio, ku mojemu zaskoczeniu i radości, jedyne o czym pomyślałam wybierając czapkę biegową (poza ceną!) to kolor - bo jaskrawy pomarańczowy ładniejszy i bardziej widoczny w nocy niż blady niebieski.
bo wiecie co? od jakiegoś czasu mam to gdzieś :) znalazłam radość z biegania bez względu na to czy te mijające mnie (im chłodniej tym rzadziej) wymalowane panienki pomyślą sobie 'dobrze, że mam lepsze to czy tamto'. mam też wrażenie, że osoby które biegają z miłości do biegania, mają gdzieś to jak wyglądam i, tak jak ja, cieszą się z tego, że ktoś ich pozdrawia i że ktoś robi coś dobrego dla swojego zdrowia.


w końcu nie każdy może wyglądać tak, jak absurdalnie fotogeniczny gość...


http://www.nytimes.com

myślę, że wystarczy mi mieć jego radość z biegania!


czwartek, 15 października 2015

gazu mięczaku, gazu

to jeden z bardziej pozytywnych filmów jakie ostatnio widziałam. zdecydowanie polecam jako biegową motywację.
głowny bohater ucieka ciężarnej narzeczonej sprzed ołtarza po czym przez kolejne kilka lat próbuje ją odzyskać. zabawnie opowiedziana historia mężczyzny, który nigdy niczego nie dokończył a zabiera się za maraton instant.

myślę że może pomóc nawet na codziennie 'zacznę biegać od jutra'.


run, fatboy, run!


www.dvd-covers.org

coś odblaskowego, coś na głowę

tak się trafiło, że początek naszej przygody z bieganiem zbiegł się w czasie z tygodniem biegowym w jednym ze sklepów i za cały zestaw ciuchów i buty dla 2 osób zapłaciliśmy chyba 250 zł.
od tego czasu trochę zainwestowaliśmy w nasze bieganie. mamy już nieco lepsze buty, więcej różnych koszulek termicznych, moje ulubione body, neopren na większe mrozy i trochę innych bajerów jak zegarek biegowy z nawigacją.


naukawpolsce.pap.pl

wychodzi na to, że można zacząć biegać za ok. 120 zł na osobę. jeśli nie kupi się nowych spodni i koszulki to da się zapewne zejść do 60-80 zł. oczywiście da się też zacząć od razu od butów za 500 zł, ale to wszystko zależy (do tego też jeszcze wrócę).
myślę, że obecnie Mr Run ma na sobie jakieś 1200 zł kiedy biega, Ms Run pewnie około 600 zł. brak zegarka robi swoje - biegam z Edmundem na telefonie, do tego ceny 'fachowych' męskich butów zaczynają się tam gdzie ceny damskich się kończą...


http://www.runners-world.pl

w temperaturze niższej niż 10 stopni, poza body, zawsze mam coś zasłaniającego uszy.
w związku z tym, że w tygodniu biegowym kupiliśmy jedną czapkę i jedną opaskę, a robi się coraz chłodniej, wczoraj poszliśmy do sklepu sportowego dokupić drugą czapkę.
jeśli nie biegacie to nawet sobie nie wyobrażacie, że cena takiego kawałka szmaty na głowę zaczyna się od 99 zł... na szczęście trafiły się ostatnie sztuki jakiejś super prostej czapki, która nie zmienia potu w energię (tak! widziałam taki zestaw za marne 599 zł...) i po prostu zakrywa głowę i uszy i czoło. za 35 zł. za tyle to ja mam koszulkę termiczną!

całe szczęście biegam po chodnikach, wzdłuż oświetlonych jezdni i po parku, gdzie samochody mi nie straszne, więc drobne odblaski, które stanowią element butów czy spodni mi wystarczają. jednak kiedy bieganie odbywa się po ciemku w ciemniejszych miejscach trzeba pamiętać, żeby coś odblaskowego mieć w okolicach pasa, bo to miejsce najlepiej oświetlane przez światła samochodów.

 www.aktywniebardzo.pl

a co z czapką? twierdzi się, że najwięcej ciepła ucieka przez głowę. niestety twierdzi się tak na podstawie badań utraty ciepła u żołnierzy, którzy cali byli ciepło ubrani ale nie mieli nakryć głowy. skoro tylko głowa nie jest odizolowana to dość oczywiste, że tylko przez nią ciepło może uciekać.
teoretycznie twarz głowa i klatka piersiowa są najbardziej wrażliwe na zmiany temperatury, co może potęgować wrażenie wychładzania. z drugiej strony jeśli będę musiała wyjść na trening bez czapki i body, więc podwijająca się koszulka będzie odsłaniała mi plecy, raczej skupię się na poprawianiu koszulki niż zakrywaniu uszu.
twierdzenie, że głowa wychładza się szybciej, bo jest bardziej ukrwiona, również nie jest prawdziwe. to mózg jest dobrze ukrwiony, ale że od otoczenia oddziela go wiele warstw izolatorów nie ma możliwości, żeby większe ukrwienie miało jakiś wpływ na szybsze oddawanie ciepła.
prawda jest taka, że ciepło ucieka przez całe ciało równomiernie.


gdyby badanych żołnierzy postawić na śniegu w samych kąpielówkach utrata ciepła przez głowę byłaby podobna jak przez np. lewe przedramię.
za: http://www.iflscience.com

http://pogromcymitowmedycznych.pl