poniedziałek, 29 lutego 2016

kolejne kilometry w plecy...

niestety jest ryzyko że i w tym tygodniu nie pobiegam... po 3 tygodniach w towarzystwie chorego Mr Run w końcu się zaraziłam. jak widać bieganie dało mi niezłą odporność, ale w końcu wczoraj padłam.
i najgorsze w tym wszystkim, że chyba bolą mnie zatoki, a to nie brzmi dobrze dla biegacza.

bedzie to oznaczało już prawie 30 zaległych kilometrów... będę musiała ułożyć nowy plan tygodniowy na resztę roku. i przełożyć 13km na inną sobotę, bo pewnie w tą jeszcze nie dam rady.

z drugiej strony, teoretycznie, biegać można z wszystkimi dolegliwościami powyżej szyi. zobaczymy co mi dzisiaj powie lekarz i biegowo podpowie internet ;-)

prawie jak ja


sobota, 27 lutego 2016

no i dupa...

nie biegaliśmy cały tydzień. bo katar, bo kaszel, bo marne samopoczucie. źle mi z tym, ale lepiej zrobić tydzień przerwy niż rozłożyć się porządniej...

w związku z tym jestem 15km w plecy w planie rocznym i nie zrobię dzisiaj kolejnego kroku na drodze do półmaratonu :(

poniedziałek, 15 lutego 2016

co mają walentynki do wuefu...

jak się okazuje dużo. szczególnie jeśli się przekombinowało myśląc nad dobrym prezentem walentynkowym dla Mr Run…

pocohotel.pl

pomysł był naprawdę dobry: wspólny niedzielny trening i to z trenerem biegania. bałam się, że trener i Mr Run będą śmigać a ja będę próbowała ich dogonić całą godzinę z wywieszonym językiem. otóż z dogonieniem ich miałam niewielki problem jedynie podczas rozgrzewki. bo trener przyszedł dobrze przygotowany i prawie wcale nie biegaliśmy.

nasz trening poza truchtem i ćwiczeniami na rozgrzewkę oraz rozciąganiem na koniec zawierał głównie ćwiczenia biegowe. czyli kilkadziesiąt razy przebiegnięty/ przećwiczony na różne sposoby odcinek 20-30 metrów. przez chwilę czułam się jak na znienawidzonym podstawówkowo-licealnym wuefie.

nie dość, że na własne życzenie i dwugodzinnym to jeszcze za opłatą…

całe szczęście ostatecznie oboje byliśmy naprawdę zadowoleni z zajęć z trenerem. powiedział nam trochę ciekawych rzeczy, wytknął kilka błędów (oczywiście tylko mi, bo Mr Run kazał się tylko trochę rozluźnić :) ) i dał trochę dobrych rad jak najlepiej się przygotować do maratonu.

poza wykończeniem nas ćwiczeniami biegowymi trener zabrał nas na górkę. powiedział, że wielu biegaczy nam zazdrości takich okolic i zabiłoby, żeby mieć łatwy i bliski dostęp do tak ukształtowanego terenu. jednak 2 podbiegi później ja miałam ochotę zabić się za wymyślenie tego a nie innego parku… całe szczęście trener odpuścił mi po jakiś 4 czy 5 podbiegach, a Mr Run zabrał jeszcze na 2 dodatkowe.


dzień po treningu myślę, mimo tego, że wszystkie mięśnie nóg i połowa mięśni brzucha mnie boli, że powinnam raz na tydzień zrobić sobie taki trening. mocniejsze nogi mogą pomóc mi czerpać przyjemność z biegania.
przy okazji nie sądzę, żeby tłuszczykowi spodobały się te ćwiczenia ;)


piwko i kolacja w naszej ulubionej włoskiej knajpce po takim prezencie-niespodziance smakowały nieziemsko!

żart 'co robisz w walentynki' nigdy nie był tak trafny...

sobota, 6 lutego 2016

plan wykonany

przebiegła dzisiaj 5 km, dzięki czemu plan na 5ty tydzień uratowany. mimo tygodniowej przerwy na uniknięcie choroby :)

od poniedziałku wracam do dawno zapomnianej rutyny:
poniedziałek 2 kółka (4,8km),
wtorek streching,
środa 3 kółka (6,2),
przy krótszym sobotnim biegu- piątek 2 kółka,
sobota min. 4 kółka (7,6).

środa, 3 lutego 2016

chorowite 1,5 tyg

Mr Run nie biegał już ponad tydzień. ja w zeszłym tygodniu ledwie 2 razy: 5km we wtorek i 6km w sobotę, bo w miedzyczasie nie czułam się na siłach.
w tym tygodniu jeszcze nie biegałam bo w poniedziałek było mi cały czas zimno a dzisiaj dopiero wrocilosmy z Łodzi po wczorajszym koncercie.
było cudownie.

całe szczęście mam zapas i do planu na 5 tyg brakuje mi tylko 2,8km :)

plannify.com